Dzień dobry!
Ledwo co leśny gnom zaczął gnomić, a już otrzymał piękne artykuły gościnne! Dziękujemy bardzo Marcinowi za napisanie tego interesującego tekstu i mamy cichą (głośną?) nadzieję, że na jednym artykule się nie skończy i może napisze nam więcej? Oby!
Bardziej gorzką niż śmierć jest kobieta, bo ona jest siecią, serce jej sidłem, a ręce jej więzami (Koh 7, 26)
Kobieca anielskość i demoniczność ukazane są w wielu dziełach literackich na przestrzeni różnych epok. Obrazy mroczne i jasne sąsiadują ze sobą oraz przenikają się. Rozpoczynając jednak rozważania w kwestii pojawiającego się wątku kreacji kobiety w Pogance Narcyzy Żmichowskiej, warto zwrócić uwagę na przełom wieku XIX i XX. Sztuka z tego okresu oddaje atmosferę epoki objętej kryzysem światopoglądowym i religijnym. Na atrakcyjności tracą systemy, które nie podlegały do tej pory tak silnemu kwestionowaniu; systemy racjonalistyczne i pozytywistyczne. Zaś dogmaty wiary, ulegające przez cały wiek XIX przewartościowaniu, u jego końca podważone zostają w sposób krańcowy. Te tendencje znajdują odbicie w epoce modernizmu. Przeważają w niej wątki symboliczno-mitologiczne, mnożą się tematy obrazujące mroczną stronę człowieka, pokonanie chrześcijaństwa, tryumf rozkoszy nad cnotą, ideału piekielnego nad rajskim.
Powrót do czasu minionego wiąże się z drogą w przeszłość, która prowadzi ku światom przedchrześcijańskim, nie znającym więzów moralności. Na przestrzeni wieku typ kobiety biernej, uległej mężczyźnie, służącej mu za obiekt rozkoszy, typ o urodzie niewinnej, anielskiej, zastępuje istota aktywna, niezależna i pewna siebie, która stopniowo podporządkowuje sobie męża, czyniąc z niego sługę i niewolnika. To przeobrażenie spowodowane jest zapewne emancypacją kobiet oraz kryzysem religii. Warto wspomnieć, że w stosunkach erotycznych oznaczało to zamianę ról, pojawił się sadyzm i masochizm. Współtworzył on specyficzną aurę drugiej połowy XIX wieku, żywiąc się przede wszystkim antycznymi wzorami dominacji kobiety nad mężczyzną, greckimi mitami i nawiązującymi do nich literackimi postaciami władczych niewiast antyku. Wybór moralny między kodeksem chrześcijańskim a pogańskimi systemami wartości nabiera nowej aktualności w wieku XIX. Nad chrześcijańską Cnotą odnosi teraz zwycięstwo Rozkosz1. Jak widzimy więc Poganka wyprzedza epokę, lokuje się bliżej modernizmu z jego cielesnym zatraceniem erotycznym i przypisaniem sztuce mistyczno-symbolicznych mocy.
Oto i autorka, Narcyza! Po samej jej minie widać, że "Poganka" to nie poradnik dla gospodyń domowych!
W Pogance Narcyzy Żmichowskiej w przeciwnych do siebie biegunach jawią się nam dwie kobiety; Aspazja i matka Beniamina. Można je utożsamić z Rozkoszą (Aspazja) oraz Cnotą (matka Beniamina). Rozkosz jest prototypem femme fatale, zaś w przypadku Cnoty widzimy atrybut wewnętrznej doskonałości. Myślę, że dobrym porównaniem byłyby też dwie pieśni śpiewane przez braci w tajemniczym zamku Aspazji. Pierwsza jest pieśnią bezbożną i rozpustną, druga zaś jest jej przeciwieństwem. Kiedy to zostaje wyśmiana druga pieśń jednego z braci – o kochającej kobiecie, rodzącej się miłości, wtedy to w Beniaminie zaczynają burzyć się wartości wpajane mu od dziecka. Buntuje się, czuje się pośród wszystkich obcy i niezrozumiały, a przy tym obrażony. Inny świat przedstawiali mu jego najbliżsi. W to, co wierzył i kim dzięki temu był, zostało szyderczo wyśmiane.
Jak więc widzimy, kobiety te stoją do siebie w zupełnej opozycji. Jedna reprezentuje świat o pogańskim systemie wartości, druga zaś na odwrót. Tak samo w sprzeczności stoi zamek Aspazji oraz ubogi rodzinny dom Beniamina.
Ech, ci poganie to umieli się bawić!
Aspazja skupia w sobie wszelkie męskie wyobrażenia, jest ikoną źródła męskich obaw i lęków. Jest typem gromadzącym w sobie nieogarnięty horyzont rozkoszy i okrucieństwa. Spełnia wszelkiego rodzaju warunki romantycznego świata magii, zbudowanego przez artystów w XIX wieku, a którego początki możemy znaleźć o wiele wcześniej. Ale kim jest właściwie Aspazja? W tekście mamy zarysowaną jej nienaturalną egzystencję:
wracałam do życia i najpierw wydawało mi się, że odzyskałam wszystko tak, jako niegdyś było... – mówi o sobie
(...) jej oczy były jak nie jej oczy, były jak gdyby zamarłe od dawna, jak pożyczone u trupa, najpiękniejsze, ale do patrzenia jedynie, do użytku, nie do szczęścia (..)
Spójrz dokoła – czy która z nas lękać się go (czasu) lub zapierać może – czy której z nas braknie piękności – siły i uciech. (...) A wiesz ty lata nasze? – ot patrz, z nas każda żyła wiek swej szaty. Właśnie ta, co cię zagadła jest wielką kapłanką Izydy (...) – Ja sama
Kimże jest ta, która losu według zdolności dobiera? Aspazja wydaje się wiecznie odradzającą się kusicielką – upiorem. Ma w sobie coś magicznego. Umiera, gdy Beniamin niszczy jej portret. Ale nie tylko ciało kobiety zostaje spopielone. Beniamin także się wypala. Jak pisze Stanisław Morsztyn w jednym ze swoich utworów:
Cóż, gdy się miłość na kogo obali?
Prawdać: nie lecą skry, ani popioły,
A człek spalony umiera na poły (...)
Zabójca ten większy, co bez rany bije
Prawdać: nie lecą skry, ani popioły,
A człek spalony umiera na poły (...)
Zabójca ten większy, co bez rany bije
To właśnie w salonie zaczarowanego zamku Beniamin ujrzy w całej okazałości Aspazję i tam też wypełnią się słowa Gustawa z III części Dziadów:
A ty sercem oziębłym, obojętna twarzą,
Wyrzekłaś słowo mej zguby
I zapaliłaś niecne ogniska,
Którymi łańcuch wiążący nas pryska,
Które się wiecznym piekłem między nami żarzą,
Na moje wieczne męczarnie!
Zabiłaś mię, zwodnico!
Wyrzekłaś słowo mej zguby
I zapaliłaś niecne ogniska,
Którymi łańcuch wiążący nas pryska,
Które się wiecznym piekłem między nami żarzą,
Na moje wieczne męczarnie!
Zabiłaś mię, zwodnico!
A słowa tej zguby brzmiały: Nie lękaj się, nie lękaj, Beni mój, ja cię nie opuszczę – Beni mój! Ja kocham ciebie!
Biedny Beni, uwalił się, nieboże, i nie wie, że ma przerąbane jak pijany drwal w Puszczy Kampinowskiej.
Cóż jednak miała w sobie takiego Aspazja, iż Beniamin został można by powiedzieć przez nią opętany? Poniekąd wiedział, co go czeka. Kiedy wywiązuje się między nimi rozmowa, główny bohater pyta się: jak Ty kochasz, kobieto, Aspazjo? Ona mu odpowiada: Ja kocham jak Bóg – zniszczeniem i tajemnicą. Słów tych pewnie wtedy nie zrozumiał. Sam jednak stwierdza później, iż żył i umarł za życia, stał się tylko cieniem Greczynki:
Bo kto na ziemi rajskie doznawał pieszczoty
Kto znalazł drugą swojej połowę istoty,
Kto nad świeckiego życia wylatując krańce,
Duszą i sercem gubi się w kochance,
Jej tylko myślą myśli, jej oddycha tchnieniem
Ten i po śmierci własną bytność traci,
I przyczepiony do lubej postaci,
Jej tylko staje się cieniem
Kto znalazł drugą swojej połowę istoty,
Kto nad świeckiego życia wylatując krańce,
Duszą i sercem gubi się w kochance,
Jej tylko myślą myśli, jej oddycha tchnieniem
Ten i po śmierci własną bytność traci,
I przyczepiony do lubej postaci,
Jej tylko staje się cieniem
Co doprowadziło Gustawa czy Wertera do takich skrajności? Tak samo jak w Cierpieniach młodego Wertera, tak i w Pogance ojciec prawie nie uczestniczy w życiu rodziny. Jednak u Goethego nie ma nawet mowy o ojcu, stąd też zrozumiała jest nadopiekuńczość matki względem Wetera. Rodzic Beniamina zaś owiany jest pewną dozą tajemnicy i strachu. Relacje naszego Alcybiadesa z ojcem są w znacznym stopniu uboższe, niż z matką; jaki i Werter, Beniamin nie miał wzorca mężczyzny. Świat ten był mu daleko bardziej obcy niż świat, w którym wychowywała go matka. Idąc drogą skojarzeń, bycie mężczyzną równa się odpowiedzialności oraz trosce o kobietę. Werter i Beniamin tego nie znali. Pierwszy z nich spychał odpowiedzialność na drugiego mężczyznę, w tym wypadku Alberta. Szukał on w kobiecie matki. Chociaż Lotta związałaby się z nim, ten nie umiałby dać jej poczucia bezpieczeństwa, to ona musiałaby opiekować się nim. Pierwsza jego narzeczona była od niego przecież dużo starsza. Lotta natomiast była najstarsza z rodzeństwa, co może też przemawiać za jej opiekuńczością, którą powinna cechować się każda matka.
Ale co z Beniaminem? Czy on też szukał w kobiecie matki? Kiedy wypowiada się na temat Aspazji, porównuje ją niekiedy do swej rodzicielki np. mówiła, a tak słodko i tkliwie jakby matki głosem. Pewne jest to, iż w Aspazji na pewno jej nie znalazł. Świat, który dała mu Aspazja, był raczej uzupełnieniem świata, którego nie dał mu ojciec.
Ben! Im your father! Join me! Wiem, że nie nauczyłem cię troski o kobiety, ale teraz razem będziemy rządzić galaktyką!
Destrukcyjną miłość do Aspazji poprzedza wizja Cypriana, a także przedstawienie jej obrazu i niezwykle podobnego do Beniamina Alcybiadesa. Uczucie Beniamina zostaje zakorzenione przez Cypriana - artystę, który to rozkochuje brata w namalowanej Greczynce. Cypriana fantazje tak bujno rozkrzewiły się w marzenia i chęci. Miłość staje się naczelną zasadą postępowania i nie uznaje żadnych zewnętrznych ograniczeń. Już niedługo jednak Beniamin zgodzi się ze stwierdzeniem pieśni Hipolita Szymona Zimorowica:
Teraz wiem, co jest miłość! Nie Wenus łaskawa
spłodziła ją, lecz lwica na pustyni krwawa,
tygrys niemiłosierna nad błędnym człowiekiem
na Kaukazie szalonym karmiła ją mlekiem
Obraz przedstawiający Aspazję i Alcybiadesa stał się dla niego ołtarzem. Miał on mistyczno-symboliczną moc. Gdyby nie obraz, Beniamin odtrąciłby kobietę, którą spotkał w zamku, lecz wizerunek dawał mu nadzieję, że może w niej stworzyć miłość. Chciał, aby Aspazja stała się taką jak na obrazie - kochającą, pełną miłości. Ideał kobiety, który zaszczepił w jego sercu Cyprian stał się celem jego życia, szukał go na siłę. Kiedy Aspazja znajduje Beniamina nieprzytomnego, ten później jakby próbuje w nią wmówić miłość. Co sama zresztą stwierdza; Chcesz koniecznie dobry uczynek we mnie wmówić. Z czasem Beniamin oddaje Aspazji wszystko co posiada, wspomnienia, upodobania. Tak samo jak w opowieści o rybaku i księżniczce, wysysa ona z niego wszystko co bogate w piękno duchowe. To, co było w nim dobre, powoli zapełniło cierpienie, niepokój, zazdrość, nienawiść. Zapomina o wszystkim i wszystkich. Prorocze stają się tutaj późniejsze słowa Ludwinki, która widząc obraz mówi:
(...)W takiej chwili człowiek by świata i Boga zapomniał, więc mu Bóg dobry takich chwil nie daje.
Żyjąc tylko egzystencją Aspazji coraz bardziej się pogrąża i sięga dna zepsucia moralnego, o czym świadczy morderstwo człowieka, który wydał się mu konkurencją. Nareszcie Beniamin zrozumiał, co to znaczy kochać zniszczeniem i tajemnicą. Pozostaje mu po niej tylko niewymowny żal i tęsknota. Nie, coś jeszcze. To, co zakorzenił w nim Cyprian, rozkrzewiło się przy niej. W liście pisanym do niej dziękuje jej:
(... ) że umiem zbutwiałych rękopisów odgadywać słowa, że mi teraz ostrołuki gotyckich kościołów i pilastry świątyń greckich od jednego spojrzenia muszą tajemnicę swej piękności wypowiedzieć zaraz w najdrobniejszym ułamku swoim, że mi ani jeden rzut pędzla własnych mistrzów stracony nie jest w ich cudnych obrazach (...)
Beniamin uświadamia sobie popełnione błędy, oraz to, iż dalej kocha Aspazję. Chociaż uczestnicy dyskusji w końcowej scenie postanawiają, iż Beniamin powinien świecić przykładem upadku spowodowanego bezproduktywną miłością, on sam pisze w liście do Aspazji:
Gdybym nie miał miłości, to bym te sześć lat życia musiał nazwać rozpustą i wszeteczeństwem (...) Ale ja cię kocham Aspazjo - zbłądziliśmy, to prawda, nie przeciągnęliśmy szczęścia naszego w nieskończoność (...)
Matkę bohater zaś wspomina słowami:
(...) dziwicie się zapewne, czemu dotychczas o matce mojej nic nie nadmieniłem jeszcze. Ach! Bo dla mnie w każdym wspomnieniu ona tak była obecna, tak ją czułem przy sobie, że mi się zdało, jakbym ciągle o niej tylko albo do niej mówił.
Jest to kobieta pełna miłości i obdarzająca nią całą rodzinę. Świat Beniamina jest skoncentrowany wokół niej, ona to wprowadza go w idylle codzienności, napełnia bliskich dobrocią. Środowisko, w którym wzrastał Beniamin, najmłodsze i ukochane dziecko, niejako przygotowało go do miłości, wpajając mu przekonanie, że to uczucie czyni człowieka szczęśliwym, i że jest ono czymś dobrym dla kochających i radością dla rodziny. Jednak historia Beniamina ukazuje nam, iż stał się on jej ofiarą, a miłość stała się zaprzeczeniem wszystkiego co oczekiwał i co wiedział o tym uczuciu. Kiedy powraca jako marnotrawny syn, matka przyjmuje go z radości:
Ale teraz, kiedy wróciłeś do mnie, mnie się znów zdaje, że ja ciebie drugi raz na świat wydałam, że tak, jako wtedy, nie obejdzie się znowu bez moich starań i bez ciągłej opieki mojej(...)
Matka wybacza mu wszystko i pociesza; zobaczysz Beniaminku, że nam dobrze będzie. Można by powiedzieć, iż Beniamin jest wciąż dużym dzieckiem, który bez matki gubi się w otaczającym go świecie. Nie może samodzielnie zrobić kroku, jakby wiedział, że sobie nie poradzi. Młody Tobiasz jednak jest przepojony wrażliwością, co świadczy też o naturze kobiety. Może też i dlatego odnajdywał w Aspazji – kobiecie niezależnej i pewnej siebie - schronienie i szczęście. Tylko ciepłe serce matki mogło wskrzesić go z otaczającej go pustki. Jednak po jego powrocie serce to przestało bić i został sam. Tylko Ludwinka wspierała go w jego udrękach duchowych.
-Dobra, Beni, umieraj z miłości, jak Werter!
-Hola! Hola! To już nie romantyzm! Ludwinka mnie pocieszyła, znów będę żyć (chyba)!
-Hola! Hola! To już nie romantyzm! Ludwinka mnie pocieszyła, znów będę żyć (chyba)!
W powieści ukazana jest fascynująca siła aktu miłosnego (Aspazja), który występuje wbrew chrześcijańskiej hierarchii wartości (matka Beniamina). Miłość stanowi więc coś w rodzaju demonicznego przeżycia czy nawet opętania. Ukazując Aspazję jako pozbawioną moralności Greczynkę, Żmichowska pokazała kobietę wyzwoloną w swoim pożądaniu, świadomą możliwych rozkoszy. Jest ona uwodzącą, rozbudzającą pragnienia, dostarczającą zmysłowego spełnienia, ale nie potrafiącą kochać delikatnie i czule. Beniamin oddając się jej poznaje smak miłości ulotnej, poznaje kruchość egzystencji i nietrwałość piękna.
Jak widać, ujęcia kobiety są w literaturze niezwykle różnorodne, przy czym zawsze sięgają skrajności w obrazowaniu: od anielskiej istoty po złowrogiego demona. Natomiast na pytanie, czym w swej istocie jest kobieta, nie udało się dotąd jednoznacznie odpowiedzieć. Kobieta jest początkiem, w niej jest też zapowiedź końca. To Matka rodząca całość życia i piękna, a także okrutna śmierć, bezwzględnie zbierająca swoje żniwo. Kobieta jest zbiorem sprzeczności, obejmując sobą skrajności - jest wszystkim.
Zacząłem mój artykuł od cytatu z Księgi Koheleta. Jest to potwierdzenie tezy, że choć każda epoka wykształciła sobie właściwy wizerunek kobiety, to jednak w każdym z tych obrazów zawsze pozostawał element tajemniczości i grozy, czegoś pociągającego i jednocześnie niezwykle niebezpiecznego. Za każdym lękiem kryje się pragnienie. Lecz czy przed namiętnością, niejednokrotnie przesłaniającą widzenie rzeczywistości, możemy w ogóle się obronić? Nie można od kobiet uciec, tak jak nie można uciec od oddychania. Nie ma też zatem możliwości obrony przed femme fatale. Autor słów wiedział, że tylko Bóg może uratować mężczyznę przed jej pokusami. Pozostaje mieć nadzieję, że na swojej drodze spotkamy anioła i że diabeł, który w tym aniele siedzi, nie będzie zbyt często wyglądał na zewnątrz.
1 Wstęp oparty na lekturze książki; J. Lupas Rutkowska, Epoki literackie, Romantyzm – Młoda Polska.
MARCIN
PS. Leśny gnom - vel Oli - wynalazł obrazki z tych samych miejsc, co poprzednio, plus ze
http://literat.ug.edu.pl/ (nota bene, genialna stronka, polecamy!)
http://starwars.wikia.com/wiki/
oraz sklepu internetowego, którego miana tu nie podam... sami rozumiecie, kryptoreklama i te sprawy ;)
Wujek Staszek radzi: Wujek Staszek dziś nic nie radzi, w postach gościnnych milknie. Poza tym ciśnie mu się na usta pewna rada, ale jest dość niecenzuralna, a nawet on ma trochę przyzwoitości.