wtorek, 2 października 2012

Opowiadanie cz. 4.5 (!)

by Konował

 
Właduś od dawna zbierał śmieci na miejscowym wysypisku, szukał tego, co zawsze – plastyku, szkła, metalu. Tego dnia było bardzo gorąco, podniósł więc mało używaną kartkę i zaczął się nią wachlować.

Po chwili zauważył, iż jest zapisana... z ciekawości zaczął czytać:

Zapomniana już prawie książka, powraca co raz jak bumerang. Powstają pierwsze litery, słowa, myśli przelewają się na papier. Ile razy już próbowałem Cię zacząć czytać, moja książeczko, za każdym razem pchało mnie ku temu silne uczucia, po których został jeno mały ślad. który można porównać do blaknącej powoli blizny; jeszcze widać, jeszcze czuć, ale z pamięci ulatnia się przyczyna. Takie uczucia trudno przywołać - tylko wtedy gdy trwają, można zasmakować ich mocy. Tym razem prowodyrką jest pewna bardzo szczególna Pani. Nie spodziewałam się, że natknę się jeszcze na taką osóbkę, pełną życia, sprzeczności, fantazji. Gdy o niej myślę, mam ambiwalentne uczucia, część mnie podpowiada (ta marzycielska), że mógłbym ją zaprosić na swoją wyspę marzeń, inna snuje plany o przyszłości, ślubie, porankach przy kawie, dobrym śniadaniu. Widzę wtedy jak mi prasuje koszulę, całuję przed wyjściem do pracy. Wtedy racjonalne Ja krzyczy: "Przestań ! Przestań ! Czas wracać na powierzchnię Ziemi. Co wiesz co będzie za x czasu?"

Działo się to na jesień, kiedy liście czerwienią się i złocą. Opadają na trawę. Od tego czasu się zmieniłem, tzn. tak mi się wydaje. Jednak zmiany są płynne, więc gdybym miał teraz napisać, jakie zmiany nastąpiły, nie mógłbym tego opisać, dlatego pominę to, będę pisał tylko o tym, co pamiętam. Szarpnięcie za włosy, jej oczy, spacer po Bolko. I nic, tak jakby furtka zamknęła się przed moimi oczami, "te czasu już nie powrócą". Katharsis, tak, wreszcie oczyszczenie, z tego co było; o Tym, o czym kiedyś próbowałem zacząć, a co nigdy nie zostanie ukończone, nie ma już tych myśli, zostały za tą bramą. Nie powrócę już nigdy do tej tematyki. Czas by zacząć nową historię, nową powieść, którą z Bożą pomocą dokończę. Gdy ją pierwszy raz ujrzałem i poznaliśmy sobie, byłem zmęczony, nie sądziłem, ze sprawy się tak potoczą. Marzyłem o pójściu spać, wykąpaniu się, zmyciu z siebie całego brudu dnia. Ona napisała pierwsza. Gdy już chciałem wpisywać jej numer. Później spotkania, rozmowy, esemesy, mimo iż upłynęło tak mało czasu. Wszystko w splot jednego wydarzenia. Nie mógłbym określić, w jaki dzień tygodnia to było, co nastąpiło kiedy, a nawet co było przed czymś. Trochę jak karuzela, wszystko kręci się wokół jednego punktu. Człowiekowi wydaje się, że się porusza, a tak naprawdę punkt X jest cały czas w tej samej odległości. Zwariowany czas, zwariowane myśli, jeszcze hormony i te niezwykłe uczucia, które nigdy mnie jeszcze nie przepełniały. Z chaosu powstał wszechświat, wydaje mi się, że jestem z nią w centrum takiej nieuporządkowanej materii, z której (OBY !) powstanie coś pięknego. Najbardziej lubię w niej, iż zadaje trudne pytania, nad którymi muszę się głęboko zastanowić. Często się zdarza, że dopiero następnego dnia, czy po pewnym czasie, w mojej głowie wykształca się gotowa odpowiedź, która następnie szybko znika, tak samo jak pytanie. Bo powstają nowe kształty, nowe pytania, nowe zagadnienia. Świat wiruje, żyję, wariuję, moja fantazyjne Ja wyrywa mnie, racjonalne, ledwo co trzyma mnie. Dzisiaj napadała mnie myśl, czy nie lepiej by się żyło bez hormonów, czy nie lepiej osiągnąć myśl czystą, tak jak to osiągnął Pan Piórko Valeriego, wytartą do cna myśli, ale przestraszyłem się tego. Tak jak wielu swoich myśli. Gdy widzę ją oczami wyobraźni, wiem na razie, jestem tego pewny, że ją bardzo lubię i nie chcę (nie darowałbym sobie) gdybym ją zawiódł, gdyby miała płakać przeze mnie. Czasem chciałbym przeniknąć jej rozum, by wiedzieć, o czym myśli, co naprawdę o mnie myśli, czy chciałaby ze mną spędzić resztę życia. Jest zbyt skomplikowana, boję się, że nigdy nie zrozumiem jej do końca, zawsze będzie zagadką, trudnym casusem, ale, zawsze to ale, będzie intrygująca. Sama w sobie stanowi idealne połączenie zalet i wad, lubię gdy się uśmiecha, mówi, śmieje się, gdy pisze do mnie z rana, wiedzę, inteligencję, jak o mnie pisze, gust, paznokcie, włosy w nieładzie, zasady, nieład w pokoju, ton głosu, gdy mnie dotyka. Czego nie lubię, nie wiem, może się dowiem. Jest jak gwiazdka na niebie, widzę ją, czuję jej ciepło, blask, energię która z niej spływa, ale jest daleko mogę jedynie codziennie patrzeć na nią i próbować ją oswajać, tak jak takiego kotka, nie ma pana nad sobą prócz samej siebie. Muszę się nauczyć wielu rzeczy, jak być dobrym partnerem, przyjacielem. Boże, daj mi siłę. Czuję, że może wyrosnąć z tego coś pięknego. Coś czuję, że zbliżam się ku końcowi, umysł mam oczyszczony, spokojny. Znajomy, przyjaciel, co dalej, tylko absolut wie, lecz mam wolę, siłę, by przyczynić się by było dobrze.

The End

Właduś ziewnął, po czym zmiął kartkę i rzucił ją na ziemię.

1 komentarz:

  1. Thelma and Luise7 stycznia 2013 02:16

    Ziewnąłem, po czym zmiąłem kartkę i rzucił ją na ziemię.

    OdpowiedzUsuń