poniedziałek, 10 września 2012

Aniioł i Anna

by Poupella 
(oczywiście krótki wstęp by Oli)


(Witam ponownie!

Tym razem będzie naprawdę krótko - oto w Chacie wita Poupella, czy na dłużej czy na krócej, to od niej zależy, póki co macie jej opowiadanie, raczcie się! ;) )

Ania całymi godzinami siedziała na niskim dachu pobliskiego garażu i słuchała muzyki, patrząc na Niego.

Miał brudne skrzydła i ubranie. Stał w płaskiej kamiennej misce, ręce złożone do modlitwy, jak przystało na prawdziwego anioła. Był nieco patetyczny, ale jego zaniedbanie odejmowało mu wzniosłości. Twarz miał przyjemną, uśmiechał się lekko, jakby jego myśli sprawiały mu przyjemność. Otaczały go kamienice, równie brudne i zaniedbane jak on sam, przesłaniały mu widok na miasto. Mieszkańcy byli do Niego równie przyzwyczajeni jak do wiecznie walających się po podwórku śmieci i nie zwracali na Niego uwagi.
Przychodziła prawie codziennie. Zaczęła zimą, a gdy się ociepliło, siadała na niskim murze i patrzyła na Niego. Pogrążała się w marzeniach, chciała, aby ożył i zabrał ją z tego miasta, gdzie już od dawna nie była szczęśliwa. Rozmyślała także o swoim codziennym życiu. Miała czas na odpoczynek od wszystkiego, było to bardzo wygodne, toteż przychodziła dość często.

Mieszkała w Częstochowie, z babcią, na Focha. Jej tata wyprowadził się kilka lat wcześniej, nie mogąc znieść babci, swojej teściowej. Ani powiedział, że jest na tyle duża, żeby dać sobie z nią radę. Dawała sobie radę, jak ze wszystkim. Od jakiegoś czasu tylko nie mogła dać sobie rady z pewnym uczuciem. A dokładniej działo się tak, odkąd zaczęła chodzić do swojego taty krótszą drogą, niedaleko Jasnej Góry, ulicą 7 Kamienic.

Stał na podwyższeniu, obok drzewa, u jego stóp gromadził się na przemian śnieg z deszczówką i liśćmi.

Zauroczył ją swym pięknem, tak jak zauroczyła Pigmaliona jego rzeźba - kobieta, którą nazwał Galateą. Bogowie zlitowali się nad nim i ożywili ją, ale Ania nie łudziła się, że w jej przypadku może stać się podobnie. Poza tym ona modliła się do innego Boga niż Pigmalion - najwyraźniej nie tak łaskawego.

Zawsze siadała w jednym miejscu, patrzyła na Anioła i uśmiechała się. Żal jej było, że nie może się do Niego przytulić, a nawet gdyby spróbowała wspiąć się na postument i objąć Go, On pozostałby zimny i niewzruszony.

Nie lubiła podchodzić do Niego blisko i przyglądać mu się. Wolała obserwować z daleka. Gdy patrzyła na Jego twarz, mogła zobaczyć, że jest ona nieco schematyczna, kobieca, ale nie na tyle, aby rzeźba mogła być wzięta za kobietę. Denerwowało ją czasem to, że uśmiecha się tak bezmyślnie i nie zwraca uwagi na to, że gołębie paskudzą mu skrzydła, że kamienice są tak zapuszczone, czy ona tam jest czy akurat nie mogła przyjść. Zawsze wyglądał identycznie i to ją irytowało, ale przychodziła nieustannie.

Sama nie wiedziała, co myśleć o swoim przyzwyczajeniu. Myślała, owszem, myślała o tym, że nie powinno tak być, że młoda dziewczyna marzy o kamiennym posągu zamiast znaleźć sobie chłopaka z krwi i kości. Nie umiała z Niego jednak zrezygnować.

Kilka dni później zaplanowała sobie, że do Niego pójdzie. Jednak sprawy potoczyły się inaczej; traf chciał, że tata nie mógł jej u siebie przyjąć, przełożył więc spotkanie. Nie miała po co iść w tamtą stronę, ale babcia dała jej listę zakupów i powiedziała, że musi się z nią uporać do osiemnastej.

Było jeszcze widno, dzień pogodny i słoneczny. Ania postanowiła, że pójdzie przez Park Staszica, aby nacieszyć się dobrą pogodą, której ostatnio nie było za wiele.

W bramie parku poczuła czyjąś obecność. Obejrzała się, czując dreszcz na plecach.

Nagle usłyszała czyjś śmiech. Poczuła go. Nawet nie wiedziała, że można poczuć śmiech, ale ten zmroził ją do szpiku kości. Ironiczny, wysoki i brutalny. Krzyknęła i odwróciła się. Jabłka i ziemniaki potoczyły się po chodniku.

Pod drzewem stał mężczyzna. Był blady, tak blady jak śmierć, Ania nigdy nie widziała tak białej skóry. Dokoła jego niebieskich oczu były granatowe cienie, jakby nie spał latami. Usta miał bordowe, odcinały się ostro czerwienią od bladej skóry, rozciągały się w perfidnym uśmiechu. Miał duże skrzydła, ich poszarpane końce spoczywały na ziemi.

Puścił do niej oczko i znów się roześmiał. Poczuła się jakby została oblana kubłem lodowatej wody. Zaczęła gorączkowo zbierać jabłka, a on śmiał się, patrząc na jej drżące ręce. Nagle ucichł, rzucił jej pogardliwe spojrzenie. Kiedy zerknęła, stał bokiem do niej. Po dwóch sekundach, które zdawały się jej być dwustoma, zniknął.

Biegnąc, płakała. Wielkie bezgłośne łzy spływały jej po policzkach. Próbowała się pozbierać, wytrzeć twarz, ale nie potrafiła.

Ciągle widziała Jego oczy. Nie chciała wierzyć, że to mógł być posąg Anioła; jej łagodnego Anioła o spokojnej twarzy. To musiał być wytwór jej chorej wyobraźni, myślała, albo co gorsza, ktoś dowiedział się o jej nawyku i postanowił sobie z niej zakpić. Była przerażona. Bardziej bała się Jego oczu, Jego spojrzenia niż samego faktu, że zobaczyła faceta ze skrzydłami, który zniknął na jej oczach.

Spojrzenie prześladowało Anię na każdym kroku. Dwa dni później nie bała się już, że nagle go spotka na swojej drodze.

Mimo to nie chodziła przez park.

Po tygodniu odważyła się iść pod posąg i choć było to absurdalne dla niej samej, starała się wychwycić jakieś zmiany w Jego wyglądzie.

Z mocno bijącym sercem weszła na podwórko kamienicy i sztywno podeszła do Anioła. Był taki sam jak do tej pory. Odetchnęła. Zaczynało się ściemniać kiedy wracała, dlatego przyspieszyła.

Następnego dnia jej babcia miała badania kontrolne. Ania miała za zadanie zawieźć babcie na Parkitkę i zaopiekować się nią podczas pobytu w szpitalu. Jej tata pracował do późna, więc nie mógł się tym zająć.

Na miejsce udało im się zajechać wieczorem. Kiedy babcia w końcu leżała bezpiecznie w łóżku, Ania, zmęczona do granic możliwości, zasnęła na twardej kozetce w korytarzu.

Kiedy się obudziła, poczuła chłód. Wszędzie panował półmrok, ciszy nie zakłócał żaden dźwięk. Bolały ją plecy od leżenia na płaskim łóżku. Ziewnęła i wyszła na korytarz, gdzie stał automat z kawą i słodyczami.

Wybierała właśnie batonika, gdy zobaczyła, że na końcu korytarza siedzi pochylona duża postać. Głowę złożoną miała w ramionach, a kolana podciągnięte pod brodę. Chrząknęła, żeby zwrócić na siebie uwagę, ale niestety dopiero wtedy zauważyła szare skrzydła wznoszące się ponad głową postaci. Anioł podniósł głowę. Oczy miał zimne, widziała to z daleka.

Uśmiechnął się tak, jak uczynił to przy poprzednim spotkaniu. Ukazał małe błyszczące ząbki, był wyraźnie zadowolony.

-Znów się spotykamy, moja wielbicielko. - syknął.

Rzuciła się do ucieczki. Wbiegła na schody prowadzące na drugie piętro. Usłyszała czyjeś kroki i przyspieszyła. Wpadła do łazienki, potem do małej kabiny. Zamknęła się w niej i zsunęła po ścianie. Jej serce biło z oszałamiającą prędkością. Zaczęła płakać. Powoli położyła się na brzoskwiniowych kafelkach i złożyła policzek na dłoni. Nie przestawała płakać.

W takim stanie znalazła ją dyżurująca pielęgniarka, która długo pukała w drzwi kabiny. W końcu dziewczyna odważyła się je otworzyć.

Po miesiącu szczytem odwagi było przejście przez park. Po dwóch - przyjście na podwórze, aby się z Nim spotkać.

Zrobiła to pewnego pochmurnego, kwietniowego dnia. Długo odwlekała wyjście z domu, myła włosy, sprzątała, odrabiała lekcje, ale gdy nie było już nic więcej do zrobienia, wyszła.

Anioł wciąż wyglądał normalnie. Usiadła na murku. Zaczęła się w Niego wpatrywać, tak jak do tej pory. Bała się, ale nie uciekłaby, gdyby się pojawił Anioł w tej złej wersji. Po niedługim czasie tak bardzo przywiązała się do milczącej obecności rzeźby, że nie mogła odmówić sobie ponownego „spotkania”.

Nic się jednak nie działo. Siedziała blisko godzinę, rozmyślając. Nie wiedziała, czy go kocha. Nie da się kochać posągu taką miłością, jaką można pokochać drugiego człowieka, tego była pewna. Było w Nim jednak coś takiego co kazało jej tu przychodzić i myśleć o Nim. Marzyć. Zastanawiała się czy wiele w tym dziwnym uczuciu jest z miłości. Jej koleżanki zakochując się również ciągle myślały o swoich ukochanych mężczyznach, mówiły o nich i snuły plany i marzenia. Ona nie mogła liczyć na spełnienie swoich, nie mogła też mówić o swoim obiekcie westchnień. Mogła tylko marzyć. Jednak jej marzenia i idealny obraz ukochanego został zachwiany przez wredną postać o stalowych oczach, która pojawiała się i znikała, kiedy chciała. Doszła więc do wniosku, że miłością w tym chorym „związku” jest tylko jej uczucie i chęć „spotykania się”.

Czasem czuła pogardę dla samej siebie.

Nie mogła sobie poradzić ze swoim tchórzostwem. Bała się. Wszystkiego. Przede wszystkim samotności. I tego, że go znów spotka.

Spotkała go następnego dnia.

Szła rozdygotana do szkoły, z mętlikiem w głowie, blada jak ściana.

A On stał pod drzewem i patrzył na nią spokojnie, nie śmiał się już.

Nie wiedziała jak się to stało, ale nagle znalazła się bardzo blisko Niego. Złapał ja za rękę. Był bardzo zimny, a Jego oddech był lodowaty.

-Nie mów nikomu o mnie. Nikomu. Rozumiesz? - wysyczał.

Skrzywiła się, czując powiew zimnego powietrza, ale spojrzała na Niego hardo. A przynajmniej tak jej się wydawało.

-Niby komu i po co miałabym o tobie mówić? Nikt i tak by mi nie uwierzył. - powiedziała. Zawiodła się na swoim głosie, bo zaczął drżeć.

-I bardzo dobrze. Ja istnieję w tobie. Kochasz mnie.

Nawet nie była w stanie oblać się rumieńcem. Nie mogła też nic wykrztusić.

-Pamiętaj. - dodał.

Gdy rozpostarł ogromne skrzydła, ich trzepot wydał jej się hukiem.

Podmuch powietrza prawie zwalił ją z nóg.

Pobiegła przez park, dopóki biegła, czuła się bezpieczna. Wróciła do domu rozdygotana i przez długą chwilę siedziała w dużym pokoju sztywno wyprostowana z bijącym sercem, ignorując komentarze babci.

Myła zęby i widziała go w odbiciu lustra, stał za nią i patrzył, już bez uśmiechu.

Siedział na posadzce, gdy brała prysznic, czekając cierpliwie. Wyglądał przez okno w kuchni, gdy robiła sobie herbatę. Stał w nogach jej łóżka kiedy kładła się spać. Żył, bardziej w jej umyśle i sercu, ale stworzyła Go i utrzymywała na tym świecie swoim uczuciem. Bała się Go i nie mogła wyrzucić ze swojej duszy.

Modliła się co wieczór, ale nie potrafiła określić, do kogo. Wysyłała prośbę w eter, prosiła swoją nieżyjącą mamę o radę, o opiekę, o wstawiennictwo.

Dwa dni później poszła do Niego. Posąg stał pod drzewem, tak jak zwykle. Usiadła na murze, tak jak robiła to przez ostanie kilka miesięcy, i patrzyła na Niego.

Nagle w bramie podwórka pojawiła się postać. Blady chłopak, miał jasną, ale nie białą skórę, czerwone, ale nie bordowe usta. Oczy niebieskie, nie miał skrzydeł.

Była to ta sama osoba, która ja dręczyła, ale zupełnie odmieniona. Podszedł powoli do drzewa. Nie odrywali od siebie wzroku, uśmiechając się. Ona podeszła do Niego, rozmawiali chwilę. Później On wspiął się na postument i wniknął w beton jak duch, choć mogłaby przysiąc, że dłoń, którą trzymała, była ciepła i jak najbardziej realna.

Spędzili w ten sposób następny rok. I kolejny. Byli jak normalna para. On nie mógł jednak zaprosić jej do siebie. Wracał zawsze o ustalonej porze, żegnając ją krótkim pocałunkiem w czoło. Czasem spędzali czas tkwiąc długo w uścisku, nie odzywając się. Widzieli ją z Nim, ale ona nie mówiła na ten temat więcej, niż musiała. Wychodzili z jej przyjaciółmi, ale On nigdy nie przyprowadzał swoich. Przychodzili do niej w odwiedziny, On nigdy nie wychodził z podobną propozycją. Pytali gdzie chodzi do szkoły, On odpowiadał zaczepnie, że wszystkiego się już nauczył. Był zawsze, gdy czuła się źle lub była w niebezpieczeństwie.

Wytłumaczył jej, że wymodliła sobie Jego zamiast tego „złego anioła”, właściwie diabła, na którego nieszczęśliwie trafiła. Że przestając kochać tamtego, dostała kogoś lepszego. Że ma tam „na górze” kogoś, kto ją kocha, kto przysłał jej anioła stróża do jej własnej dyspozycji.


W dniu jej śmierci On w końcu zaprosił ją do swojego domu.

 

2 komentarze:

  1. Rachu ciachu i opowiadanie jest. Ufffffff jakie głębokie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Buy At The Cost Of At The Cost Of At The Cost Of At The Cost Of At The Cost Of At
    The At Cost Of At The Cost Of At The Earth-Based Concept titanium engagement rings UFO Concept UFO. $79.00. The babyliss pro nano titanium flat iron price of At The Cost microtouch titanium Of titanium max trimmer At The Concept UFO is around USD14.99. The device will come with titanium tube 2

    OdpowiedzUsuń