środa, 29 sierpnia 2012

Część druga opowiadania!

by Konował


Minęły dwa tygodnie od wyjazdu Bohatera na Islandię. Życie na osiedlu wróciło na swoje stare tory. Najszybciej otrząsnęli się miejscowi pijaczkowie, którzy już dwa dni później powrócili do swego starego obrzędu. Rytuał ten składa się zawsze z tych samych elementów; zakupu trunku w godzinach porannych oraz spożyciu go z kumplami na jednej z trzech miejscówek. Punkt "A" - dość atrakcyjna posesja, znajdująca się pomiędzy dwoma miejscowymi sklepami; punkt "B" -  trochę dalej, ale miejsce też miłe. Cień, nawet są ławeczki. Punkt "C" lasek za garażami. Idealny dla tych, co lubią mieć kontakt z naturą.
Godzina 9:00. W sklepie panuje pewna nerwowa atmosfera. Mimo, że miejsce było już od ponad trzech godzin czynne, nie przyszedł żaden ze stałych bywalców. Zdziwiona Sprzedawczyni nerwowo paliła papierosa przed wejściem. Tam, gdzie jeszcze wczoraj stała grupka kilkunastu mężczyzn, nie było teraz nikogo. Podeszła do niej Pracownica ze spożywczaka znajdującego się po sąsiedzku. Ona też zauważyła brak czegoś, na co wcześniej nie zwracała uwagi. 

– Nikt dzisiaj nie brał na krechę, sprzedałam tylko jedno piwo; a dzisiaj dojeżdża dostawa, gdzie ja to wszystko pomieszczę.

–U mnie to samo - odpowiada zaniepokojona Sprzedawczyni – może trzeba to sprawdzić czy co?

Sprzedawczyni zostawiła koleżankę, która razem z nią dzisiaj pracowała na sklepie, i poszła na przeszpiegi. W punkcie "A" nie znalazła niczego ciekawego, tylko standardowe śmieci takie jak puszki, butelki bez kaucji, pety, worki. Poszła na punkt "B", gdzie sytuacja przypominała tę z poprzedniej miejscówki. Poszła do lasu, gdzie wreszcie znalazła coś ciekawego. Trzy kartki papieru, które połączone razem tworzyły bardzo uproszczoną mapę okolicy. Narysowana czerwoną kredką świecową, krótkimi grubymi kreskami. Na mapie oczywiście oznaczony był skarb, lecz nie standardową trupią czaszką, tylko symbolem procentów. Zaciekawiona tym kobieta poszła do znajomej ze spożywczaka. Opowiedziała jej o znalezisku i zdecydowały, że razem pójdą do miejsca wskazanego na mapie. Dla dodania sobie animuszu, łyknęły sobie po małpce polskiej czystej bez gazu.

Paląc papierosa i rozmawiając o tym, co mogą znaleźć na miejscu, ruszyły.

Trasa prowadziła najpierw wzdłuż ulicy, dalej Stacja, za torami weszły do lasu. Kilkanaście metrów ścieżki między sosnami, skręt w prawo; po prawej stronie miały las, po lewej zaś powoli zarastający już stawek. Szły kilka minut, skręciły w lewo, dalej prosto, i dalej, dalej, dalej. Po mniej więcej dwudziestu minutach dotarły do miejsca oznaczonego na mapie jako punkt ze skarbem.

Nie wiedząc, co zobaczą na miejscu, na kilkanaście metrów przed celem zdjęły buty, i starały się z całych sił poruszać bezszelestnie. Oj, gdyby to była gra RPG, to założę się, że to byłby to krytyczny sukces. Szły tak cicho, że nawet okoliczne zwierzęta nie usłyszały, nie dostrzegły dwóch pracownic osiedlowych sklepów. Dotarły na małe wzniesienie, pokryte małym skupiskiem drzew, skąd miały dobry punkt obserwacyjny, a same nie były stamtąd widoczne.

Na Polanie, bo to ona była zaznaczona na tajemniczej mapie, znaleźli bywalców obu sklepów. Wszyscy spali, w przeróżnych konfiguracjach, jeżeli chodzi o pozycje, układy osobowe, płciowe. Brak jednak było śladów, śmieci, które powinny towarzyszyć takiej libacji w lesie. Odkryła to Pracownica; dzięki temu, że - będąc z natury rozsądną - przeznaczyła swoje PD-ki zdobyte dzięki handlowi detalicznemu oraz różnorakim Questom pobocznym (takim jak znalezienia męża który ma pracę i nie jest alkoholikiem; wychowanie dzieci oraz najtrudniejszym, który wymaga epickiej charyzmy, tj. załatwienie sprawy w urzędzie) na umiejętność Dedukcji.

-Nie ma butelek, osoba, która dała im alkohol, którym się spili (bo to, że byli skacowani, nie budziło wszelkich wątpliwości, wystarczyło posiadać zmysł węchu) musi mieć coś złego na sumieniu. Zabrała wszystkie butelki, by nie zostawić po sobie odcisków palców.

Sprzedawczyni, która wybrała trochę inną ścieżkę rozwoju swojej postaci, nie nadążyła za dedukcją koleżanki, ale za to miała taką umiejętność jak Dostrzeganie Zatrutego Metanolem. Zza drzewa wyszedł mężczyzna (o, to Niezłomny Bill, ten, którego co roku wysyłano do polskiej drużyny na zawody w piciu z ruskimi); stawiał ostrożne kroki, a rękami badał najbliższe otoczenie. Zatruty złym alkoholem.

Sprzedawczynie w mig dojrzały zagrożenie dla ich interesów. Jeżeli pijacy pozostaną ślepcami, to będą mieli utrudniony dostęp do sklepu, a to znaczy, że będą rzadziej przychodzić, a to znaczy mniej zakupionego piwa. Po chwili narady zdecydowały się, pojechać do swoich przybytków po Miksturki Leczenia, zwane inaczej alkoholem etylowym, który jak wiadomo doskonale leczy działania alkoholu metylowego.

Po mniej więcej godzinie dwie dzielne kobiety wychodziły z auta na polanie, w bagażniku zaś miały zapasy Większych Mikstur Leczenia, które miała pomóc zatrutym przez Zły Alkohol.

Stali bywalcy, którzy do tego czasu zdążyli się przebudzić, stali blisko siebie, zagubieni jak owieczki. Ich Lider, Niezłomny Bill, dość często narażony na działanie Złego Alkoholu, miał wyostrzony zmysł węchu i słuchu, dzięki temu wiedział o wcześniejszej obecności pracownic sklepu. Poinformował on o tym swoich towarzyszy i kazał czekać. Przeczuwał bowiem jakimi ścieżkami krążą myśli Sprzedawczyń ze spożywczaka i czuł, że wrócą z Miksturkami.

Każdy dostał, po jednej sztuce Mikstury (za połowę ceny!). Sprzedawczynie miały rację co do dobroczynnego wpływu ich metody na stan zatrutych. Dość szybko powrócili do siebie. Żaden z nich jednak nie pamiętał wczorajszych wydarzeń. Ich relacje wyglądały tak:

-Ze Zbyszkiem poszedłem sobie jak zwykle na piwko, bo wiecie, jego żona jest Rakiem, a wiecie co to za kobiety, te Raki. Strasznie skryte, zdeprecjonowane, nieufne, takie marudliwe jeszcze. No i Zbysiu musi od czasu do czasu odreagować, no i sobie pijemy z koleżkami, a tu nagle Romciu mówi, że znalazł jakiś śmieszną karteczką, na której tak jakby mapa narysowana, czy co, tylko że bez dużej części. No to badamy ją i nagle takie dziwne uczucie nas ogarnęło, by poszukać reszty (na fragmencie, który oglądał ten Pan, był znak „%”, a jak wiadomo ci panowie mają -10 do rzutów na SW przeciwko tego typu sugestiom). Dzwonimy, okazuje się, że chłopaki mają też dwie pozostałe części mapy, to składamy i idziemy na Polanę, jak doszliśmy to już nic nie pamiętam.
Tego samego dnia Bohater obudził się z ciężkim kacem po piątkowej wypłacie. Okazało się, że gdy spał, dostał sms-a od przyjaciela: „pozdrowienia ze Szkocji”.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz