sobota, 14 lipca 2012

Łbem do lodówki! Czyli quasi - recenzja with a little help from my friend [Epoka Lodowcowa]

by Marcin & Oli




Pora na kolejny post prehistoryczny (nowe ciągle się jeszcze smażą, ale spokojnie, będą ;) ). Post wyjątkowy i dość dziwny, bowiem przedstawiony w formie luźnej - może nawet bardzo luźnej? :P - dyskusji. W założeniu miała to być recenzja na dwa głosy, ale atmosfera podczas dysputy była tak przyjemna, że miejscami wartość merytoryczna się lekko... rozluźniała? :P Jednakże, po pierwsze, do tego posta mam spory sentyment. Po drugie - czyta się tę dyskusję nawet całkiem dobrze i miejscami jest zabawna (no dobra, całość jest zabawna, poczucie humoru mamy we krwi!). A po trzecie - moim interlokutorem jest Marcin, który tu już raz wystąpił i nabił mi swym artykułem odwiedzin, więc postanowiłem i teraz bezczelnie wykorzystać jego miano w celach marketingowych, a co! :P Oby nabił kolejne wejścia... ;)

Ta pseudorecenzja to w gruncie rzeczy eksperyment, tak więc jeżeli komuś się nie spodoba, to niech się nie martwi, najpewniej nie będzie powtórki ;) No chyba że zapałacie miłością gorącą do takiej formy postowania, to w przyszłości postaram się jeszcze z kimś podyskutować (może nawet z Marcinem!).

Hm, swoją drogą, to już kolejny film animowany, który pojawia się na Chacie... Czyżbyśmy powoli zmieniali się w portal dla młodzieży? ;) No dobra, dla równowagi następnym razem będzie ostro jak w meksykańskiej kuchni! A teraz odpalamy wehikuł czasu i wracamy do naszego starego posta...

Na warsztat bierzemy jeden z hitów ostatnich lat (no, prawie, bowiem ten film ma już niemalże - kto by uwierzył! - dziesięć wiosen!) - Epokę lodowcową.




OLI: Trzy, dwa, jeden... WCHODZIMY!
MARCIN: Gdzie?
OLI: Dzień dobry, drogi Marcinie.
MARCIN: Ja nigdzie nie wchodzę
OLI: Dobra, już jesteś. Przywitaj się
MARCIN : Yyy.... eee... mmm... witam... to ja.
OLI: Przepięknie.
MARCIN: Dziękuje, dziękuje...wiem, że jestem wielki. :)
OLI: Zebraliśmy się dziś tutaj wszyscy, by podyskutować o światowej kinematografii. Jako że lubimy kino ambitne, wzięliśmy się za filmy dla dzieci... to znaczy filmy animowane.
MARCIN: Ha ha ha ha.... co Ty wygadujesz...
OLI: Milcz, dziadu, i przytakuj!
MARCIN: Ok, już milknę...
OLI: No, to teraz można w końcu porozmawiać :)
MARCIN: Mhm.
OLI: Dobra, wzięliśmy się za filmy animowane. I na pierwszy ogień poszła Epoka lodowcowa.
MARCIN: Mhm.
OLI: Drogi Marcinie, czemu wybraliśmy Epokę lodowcową?
MARCIN: Miało nie być głupich pytań:0
OLI: Dobra, racja, to może inne - czemu Sid sepleni?
MARCIN: Miałem tylko przytakiwać... ej...
OLI: Teraz musisz się wykazać swadą i erudycją. I charyzmą także.
MARCIN: Hmm...a jakże, a więc JA, MARCIN, będę teraz przemawiał.
OLI: (Nie to, żeby on potrafił przemawiać, ale dajmy mu się chwilę pocieszyć ;) )

 -To nie ja chowam koty do lodówek, nie ja!

MARCIN: Sądzę, iż Sid ma problemy z uzębieniem, a co się z tym wiąże rozszczepienie podniebienia; to może powodować owo seplenienie.
OLI: Hm,ciekawa hipoteza, wydaje mi się nawet, że trafna.
MARCIN: Ha ha ha...To JA, MARCIN, to napisałem.
OLI: Jaką kurację byś proponował?
MARCIN: Biorąc pod uwagę rozwój dzisiejszej medycyny... no dobra,przestaję, hmm... Olafie, nie wiem, co mogłoby pomóc naszemu Sidowi, w sumie uważam, iż byłoby to największym błędem odbierać mu tę "zdolność". Co Ty o tym myślisz?
OLI: W gruncie rzeczy zgadzam się z Tobą, gdyż Sid bez seplenienia nie byłby Sidem... ale może jednak zacznijmy od początku; co Ty na to? Konkretnie od zakreślenia fabuły.
MARCIN: To nie jest już koniec?
OLI: Nie, to na nieszczęście początek mojej męki z Tobą :P
MARCIN: A mówiłeś kiedy dawałem Ci kanapkę, że mogę być Twoim kolegą... Jaki okrutny ten świat... nie zgadzacie się Państwo ze mną? Uhh... ehh...
OLI: Po tej kanapce miałem bolesną obstrukcję. Tak więc nie, nie możesz być moim przyjacielem ;)
MARCIN: Mówiłem mamie, aby nie dawała tyle musztardy... ee... aha... była trochę po terminie, nieco zzieleniała na wierzchu.... Ale powiedziałem, że to dla mojego kolegi, więc się postarała.
OLI: A ja myślałem, że to szpinak :/
MARCIN: Ok, odbiegamy od wątku.
OLI: Nieeeeeee, wcale nieeeee....
MARCIN: Dobra, przypomnij nam o czym to było.
OLI: Dobra, no to mamy epokę lodowcową. I na dobrą sprawę całą fabułę można streścić w jednym zdaniu - zbieranina indywiduów, których pozornie nic nie łączy i które na początku się nienawidzą, zostają ostatecznie przyjaciółmi – a los narzuca im wspólną misję, której celem jest zwrócenie niemowlaka homo sapiens jego ojcu.
MARCIN: Oli, ale przecież Sid od razu wszystkich pokochał. No, może hieny trochę mniej...
OLI: Tak, ale jego nikt nie pokochał.
MARCIN: Tak... Sid jest Nadleniwcem.
OLI: No ba!
MARCIN: Biedaczysko nieszczęsne.

 -Ooooo, jaki słodziak, ma taką samą wadę zgryzu, jak ja...

OLI: Ale wydaje mi się, że przedstawiona przez twórców historia jest nieco schematyczna, nie uważasz? Widzieliśmy to samo nie raz i nie dwa, i pewnym novum jest tak naprawdę wprowadzenie postaci ludzkich w roli "zwierząt", dziwnych istot, niemalże obcych widzowi, które nawet nie porozumiewają się z naszymi herosami.
MARCIN: Czemuż to głosisz taką tezę, co Cię tak bardzo... eee... inaczej. Co Cię tak zniesmaczyło?
OLI: Mnie? Zniesmaczyło? W gruncie rzeczy nic. Może poza tym, że Sida cały świat traktował jak Golluma, ale jak sam napisałeś - biedaczysko z niego. Chodzi mi o co innego. Po prostu historia nie jest oryginalna. A nawet napiszę więcej - historia jest dość prosta. Nieskomplikowana. Nie ma tutaj żadnych niespodzianek, akcja idzie z góry wiadomą widzowi drogą.
MARCIN: Drogi Olafie, przecież o to chodzi, aby z rzeczy prostych tworzyć rzeczy wartościowe. Spodziewałeś się fabuły rodem z "Martwicy mózgu"?
OLI: Nie, takiej nigdy :) Chciałem tylko, żebyś to wyrzekł :D Chodzi mi o to, że fabuła nie jest w tej produkcji najważniejsza. Że w gruncie rzeczy widzieliśmy to po kilkanaście razy, ale ważne jest to, jak ten schemat został przedstawiony tym razem.
MARCIN: Właśnie miałem Ci dać wykład na ten temat, ale widzę, że się opamiętałeś.
OLI: Moim zdaniem twórcy stworzyli opowieść dość standardową, ale potrafili tchnąć weń nowego ducha, powiew świeżości. Główna w tym zasługa chyba postaci, które pomimo tego, że są znanymi nam wszystkim archetypami, to jednak są barwne, a ich interakcje - zabawne.
MARCIN: Tak,właśnie tak... historia jest prosta, ale jej pewnego rodzaju nowatorstwo tworzy zeń ciekawą rzecz
OLI: Tak. Moim zdaniem największa jej zaleta to właśnie postaci.
MARCIN: Która postać najbardziej Ci odpowiada?
OLI: Właśnie tu się kroję :) Bo z jednej strony podoba mi się mamut Maniek (ale nie w tym sensie ;) ), głos rozsądku w tej drużynie, wydawałoby się osobnik oschły i nieprzystępny, ale tak naprawdę o złotym sercu i który przeżył w przeszłości osobistą tragedię, a z drugiej Diego, ale to głównie ze względu na grę Fronczewskiego :)
MARCIN: Śmiało, przecież wiem, że hiena - ta ze ześwirowanymi oczyma. Czasem mi ją przypominasz.
OLI: A Ty mi przypominasz mamuta. I to nie czasami, lecz na okrągło. Poza tym chyba Ci się filmy pomyliły :)
MARCIN: Ha ha ha racja... to był Król Lew.
OLI: I jak my mamy dyskutować o filmie, skoro nawet nie wiesz, kto tam występował? :D
MARCIN: Ta hiena była super.
OLI: Dobra, zajmiemy się nią kiedy indziej, wracaj do Epoki!
MARCIN: To taki żart sytuacyjny :D
OLI: Ha ha, bardzo śmieszny! :D Dobra, a Ty którą polubiłeś najbardziej?

 -O kurde, Park Jurajski!

MARCIN: Ja polubiłem bardzo oposy, ale to nie ta część. A propos części pierwszej; mamut chwycił mnie za serducho, Diego... także, ale Sid... jednak to mój ulubiony bohater... no nie pomijając... Mleccccyka.
OLI: A jeszcze był jeden świetny heros. Wiewióra! :D
MARCIN: Masz rację. Wiewióra bije wszystkich na łeb. Jest niesamowitą klamrą filmu.
OLI :Enigmatyczny z niego bohater, nie? Tak naprawdę nawet nie wiemy, jak ma na imię :)
MARCIN: W sumie nie... ale to w niczym nie ujmuje jej/jego roli. Jednym słowem byk z niego.
OLI: Tak, byku, tyle przeżył rozczarowań, a walczy dalej! Czyż to nie ładna nauka?
MARCIN: Jego postawa jest jednak zastanawiająca. Nie wiemy, czy on był aż tak głodny, czy też przywiązanie do dóbr materialnych zmusiło go do takich poświęceń.
OLI: Czyli jednak dostrzegasz tu pewnego rodzaju kuszenie niewiniątek? :) Tzn. jeżeli przypomnimy sobie to, co się z nim wyrabiało w części drugiej, to sprawa jest jasna - był bardzo przywiązany do swego żołędzia :) Z drugiej strony nie można nie podziwiać jego poświęcenia.
MARCIN: Myślisz, iż żołądź może być tu jakąś metaforą? :)
OLI: Może sam wiewiór jest metaforą człowieka, a jego zmagania - metaforą żywota?
MARCIN: Aleś przyfasolił:) Nie ma co wgłębiać się w metafory, Wiewiór jest po prostu przezabawna postacią, a jego żołądź zrobił wielka karierę, dobry koncept autorów.
OLI: Choć na dobrą sprawę podczas pierwszego seansu wydał mi się raczej niepotrzebnym dodatkiem do fabuły :) Teraz trochę inaczej nań patrzę.
MARCIN: Co sądzisz o przemianie Diega?
OLI: No cóż, to film animowany, to się tak musiało skończyć :D
MARCIN: Czy właśnie tutaj autorzy trochę nie przegięli?
OLI: Jeśli miałbym wskazywać, gdzie przegięli, to tutaj. No ale cóż, w historii filmów animowanych pełno było takich nagłych i całkowitych przemian - i to trochę z czapy. Choć przyznać trzeba, że od samego początku Diego jest bardziej honorowy od swoich kumpli. Ale i tak mi się to nieco naciągane wydaje. Lepiej wypada wątek Mańka ;)
MARCIN: Tak, masz rację, zdecydowanie lepiej, Maniek jest jednak skomplikowaną postacią, dużo przeżył i niełatwo odnaleźć mu się w zastałej sytuacji.
OLI: Tak...taki dość skomplikowany psychologicznie, jak na kreskówkową postać. Bo w gruncie rzeczy nie jest chamem, jakby się mogło wydawać na wstępie.
MARCIN: Tak, daleko mu do Ciebie
OLI: Po prostu nie chce już z nikim wejść w bardziej zażyłe stosunki, ciągle bowiem boryka się z niedawną stratą.
Ha ha ha, odezwał się wzór skomplikowanej psychologicznie postaci :D

Jak ja lubię tego screena. Powiedzcie mi, czy widzieliście w jakimś filmie animowanym lepszą minę, wyrażającą coś pomiędzy pełną smutku rezygnacją a reakcją typu WTF?

MARCIN: :) Olafie, jakie miałeś odczucia po wyjściu z kina?
OLI: Nieszczególne, bowiem nie oglądałem tego filmu w kinie :D Ale jeśli chodzi o ogólne odczucia.... Cóż, zostawię je może na koniec tej rozmowy, bo mam dość śmiałą tezę ;)
MARCIN: Oli jest strasznym skąpcem... żal mu nawet na zapiekankę z Tesco. A co dopiero na bilet do kina.
OLI: I to mówi ten, który się kroi, czy kupić dwie rolki papieru toaletowego, czy jedną, bo może się dwóch nie zużyje w przeciągu tygodnia :D Dobra, wracając do tematu, może poruszmy jeszcze kwestię dubbingu, bo o tym nie da się nie wspomnieć :)
MARCIN: Ja po prostu boje się o drzewa.
OLI: Dobra, dobra, nie druj tupy i pisz, co z dubbingiem :D
MARCIN: Dobra... przeciągaczu... otóż Pazura ze swym seplenieniem chyba pobił dotychczasowe swoje blaznowanie, co?
OLI: Szczerze, to nie lubię Pazury. Ale w tym filmie wypadł bardzo dobrze :) Podobał mi się (ale nie w tym sensie! :P ). Nadał swej postaci nie tylko charakter błazna, ale też taką nutkę... hmm... niewinności?
MARCIN: A co sądzisz o Malajkacie?
OLI: Malajkat jak Malajkat :) Tzn. grał tak jak zwykle, ale jego głos moim zdaniem idealnie pasował do mamuta. Tak więc raczej in plus.
MARCIN: Maniek kojarzył mi się nieco z „Ogniem i mieczem”.
OLI: :D Dlaczego? :D
MARCIN: He he he... przypominał się mi Malajkat jak gonił z kołkiem za czarownicą:)
OLI: Aha ::D No, ja nie miałem takich skojarzeń, ale świetne :D A jeżeli chodzi o Fronczewskiego - jak zwykle wspaniale:)
MARCIN: Fronczewski jednak, jak napisałeś, wypadł wspaniale, ma chłop głosisko, chociaż ostatnio o jakichś bankach bajdurzy.
OLI: No, niestety - ale on też musi płacić rachunki :)
MARCIN: No tak Urząd Skarbowy ściga, w końcu zbliża się rozliczenie.
OLI: Jeśli mnie pamięć nie myli, to wystąpił w tym filmie również Boberek... chociaż niestety nie pamiętam, kogo grał. On ma świetny głos.
MARCIN: Boberek? Mam sąsiada o nazwisku Bobrowski. Nie znam Boberka, ale mój sąsiad ma też bardzo dobry głos, czasem śpiewamy razem po góralsku.
OLI: Nieważne. ;)
MARCIN: To niesprawiedliwe...
OLI: Nieważne ;)

 A tutaj świetna, pobłażliwa mina dumnego kota. "Ech, ten Sid, przygłup jakich mało, ale w gruncie rzeczy poczciwina."

Łokej, no to powoli się chyba zbliżamy do końca...
MARCIN: No tak, już mam dość dyskusji z Tobą, non stop tylko Ty i Ty i Ty... nie dasz się człowiekowi wypowiedzieć.
OLI: Dobra, to teraz pora na Ciebie :) Słucham :)
MARCIN: A więc byłem dzisiaj u babci, zapaliłem w piecu a potem... mogę jeszcze?
OLI: Dobra, wróćmy jednak do mnie :D
MARCIN: Wiedziałem... macie Państwo na żywo całego Olafa.
OLI: Tak, Marcina też. :) Ale wracajmy do tematu. Sądzę, że już teraz mogę wypowiedzieć mą straszliwą, szokującą tezę. Słuchaj uważnie! Wydaje mi się, że Epoka jest lepsza od Shreka. Co Ty na to?
MARCIN: Teraz powinienem powiedzieć: Jontek,, łap za widły! A na serio... Muszę przyznać Ci rację. Osobiście bardziej ubawiłem się przy Epoce. Może przez to, iż zawiera w sobie taką prostotę, ale jednak gdzieś kryje się w niej umykająca oku metafizyka.
OLI: No tak, choć fabularnie Shrek i Epoka stoją na podobnym poziomie :) Ale jednak coś w tym filmie takiego jest.... Jakiś klimat.... nie wiem.
MARCIN: Oli zawsze potrafił podsumować nasze dyskusje. Oto i jego wypowiedź - nie wiem, nie wiem. Przy tablicy też często używał tego sformułowania i tak mu zostało.
OLI: Proszę zobaczyć, jaka to strasznie złośliwa bestia, cały czas - miast zająć się filmem - zastanawia się, jakby mi tu dopiec :)
MARCIN: Ech... byku... już nie odwracaj kota do góry ogonem... chciałbyś jeszcze coś rzec o Epoce?
OLI: To może oddam Ci głos, podsumuj ten film :)
MARCIN: Proszę Państwa, film ten może oglądać każdy, od dzieciaka, któremu przy oglądaniu będą przeciekać Pampersy, jaki i emeryci, którzy co gorsza mogą być narażeni na śmiechawkę, mogącą zakończyć się yyy... bólem nerek. Lecz, co ważne, nie tylko humor jest tutaj mocna stroną, ważne jest to o czym mówił Oli - "nie wiem".
OLI: Jak to pięknie podsumowałeś :) I jeszcze moje słowa wplotłeś :) Poezja! No to teraz ocenka na koniec :) Ja optuję za mocną 7+/10. Ocena wysoka, trochę uciąłem za pewien schemat i prostotę fabuły.
MARCIN: Ja wnioskuje za 7, gdyż odsyłam jednak do trójki, tam autorzy pokazali na co ich stać.
OLI: To zostajemy przy 7.5. :P
MARCIN: Niech Ci będzie Ty Ty Ty... mój dobry kolego.
OLI: No i byczo :) No to dziękuję za rozmowę, drogi Marcinie :)
MARCIN: Nawzajem, Olafie, miło się bajdurzyło.
OLI: Racja :D I na tym kończymy - bye!
MARCIN: Uhh... niech żołądź będzie z Tobą
OLI: Yeah!
MARCIN: The End.


Gang Olsena? Dzika banda? Czy może dziwaczna wariacja nt. strudzeni kowboje, po dobrze wykonanej misji, ruszają ku zachodzącemu słońcu?


OCENA: 7.5/10 (Humor, bohaterowie, sprawnie opowiedziana historia o przyjaźni i odpowiedzialności, a przede wszystkim - nie wiem!)

Wujek Staszek radzi: Pod żadnym pozorem nie wkładaj łba do lodówki, nawet podczas dotkliwych upałów. Może na chwilę ochłodzisz sobie znużoną łepetynkę, ale gdy pierwsze miłe wrażenie minie, pozostaną trwałe spustoszenia w mózgu. I potem będziesz bredził, jak ci dwaj w tym artykule. ;)


2 komentarze:

  1. Miłośnik Kultury14 lipca 2012 01:05

    Mnie się podobało... ja chcę cyklu pod tytułem "Bambaryły oceniają"... to by było świetne rozpoczęcie cyklu... humor... wiedza... mądrość życiowa... przeczytałem z PRZYJEMNOŚCIĄ i czekam na więcej...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziwny post...

    OdpowiedzUsuń