by Oli
Wiecie, moi drodzy, przychodzi taki
czas, że nawet na dziełka ulubione zaczyna się patrzeć trochę
innymi oczami, jakoś tak bardziej... no bo ja wiem, krytycznie?
Wiadomo, niektóre utwory są tak genialne, że nawet jeżeli
przytrafi się im parę głupotek czy nielogiczności, to nie
zwraca się na to uwagi, bowiem trudno narzekać, że trafiła nam się
łyżka dziegciu w beczce miodu. Tak, tak, nawet ja zdaję sobie
sprawę, że sekwencje, w których Leon vel Zawodowiec wykańcza
samodzielnie cały tabun policjantów, są nieco przesadzone, nawet
jak na takiego zawodowca, ale Luc Besson nie przekroczył przy tym
pewnej granicy absurdu, stąd też nie jęczę. A poza tym film jest
tak genialny, że nie przeszkadzają mi te króciutki sceny ala
Commando...
Do czego zmierzam? Ano przyznam się
bez bicia, że ten dość asekurancki wstęp jest jedynie preludium
do posta, który dla wielu będzie zapewne bardzo kontrowersyjnym, a
inni zasypią pewnie moją biedną główkę gromami oburzenia i
nienawiści, bowiem świętości szargać nie można! Ręce precz od
eksponata, jak to mówił pewien pan. Ale staram się bardzo
delikatnie przypomnieć wszystkim tym, którzy mogą oburzyć się
tym artykułem, że to tylko film, ten blog służy jedynie zabawie,
a sam autor jest miłośnikiem opisywanego tu dzieła sztuki, tak
więc może zrezygnujmy z walk i inwektyw? ;) Oczywiście nie chcę
zamknąć Wam ust i jeżeli się z czymś nie zgadzacie, serdecznie
zapraszam do dyskusji! Wszakże każdy ma nieco inne spojrzenie na
pewne sprawy... Pozwólcie, że teraz ja przedstawię swoje.
A artykuł będzie traktował o...
(jeszcze raz proszę, schowajcie te kastety!)
Nielogicznościach historii pt. „Obcy:
Ósmy pasażer Nostromo”.
Pojechałem po bandzie, prawda?
Przesadziłeś. Żeby wyjść stąd żywym, musisz zdobyć nasz szacunek... eee... znaczy się, tłumacz się teraz!
Ktoś zaraz zakrzyknie: „JAKIE NIELOGICZNOŚCI? TO DZIEŁO, DZIEŁO SZTUKI, TY BLOGGEROWY PATAFIANIE!!! ONO JEST DOSKONAŁE, BEZ WAD, TAK JAK PIEROGI MOJEJ MAMY!!!". OK, jak już pisałem - ja też lubię ten film, ale podczas ostatniego seansu... no cóż, doszedłem do wniosku, że jego atutem nie jest wcale scenariusz (zresztą krytycy początkowo podeszli do tego filmu z pewną niechęcią, właśnie ze względu na skrypt). Największą siłą "Obcego" jest na pewno oniryczny klimat, erotyczna symbolika (o tym kiedy indziej) i przede wszystkim tytułowa maszkara, ale historia...? Za Chiny Ludowe! Bo tak naprawdę co zaserwowali nam scenarzyści? Opowieść o potworze, który morduje jednego dzielnego amerykańskiego astronautę po drugim, a na końcu zostaje wywalony w przestrzeń kosmiczną przez ostatnią ocalałą osobę. Po drodze mamy tylko jeden zwrot akcji - otóż wcale-nie-podejrzanie-zachowujący-się-doktor-oficer okazuje się ZDRAJCĄ!!! O bogowie nordyccy, cóż za szok! ;)
Ash zdrajcą? Nie może być!
Ale nie będę narzekał na brak zwrotów akcji. Wszakże i prosta historia może być porywająca. Np. "Boska komedia" to jedynie opis wędrówki po kolejnych, dziwacznych lokacjach, które to każdy z nas mógłby samemu wyśnić, gdyby wypił pół litra zatrutego denaturatu, a tymczasem ludzie czytali to kilkaset lat temu, czytają dzisiaj i czytać będą dalej w przyszłości (no dobra, nie wszyscy, ale wątpię, by to dzieło zostało kiedykolwiek zapomniane).
Czyżby oto powstało kolejne arcydzieło...?
Co innego zafrapowało mnie w "Obcym". Otóż, gdy przyjrzeć się całej tej historyjce bliżej, to okazuje się, że nie trzyma się ona kupy.
Jak to? Ano tak - gdyby pewne postaci zachowały się troszkę inaczej, niż się zachowały, gdybyśmy nie musieli pewnych rzeczy przyjmować na wiarę, gdyby... ufff, ale nie wszystko na jednym oddechu! Żeby Wam się to lepiej czytało - i żeby ten artykuł nie rozleciał się na kawałki i miał jakiś ciąg przyczynowo - skutkowy - będziemy lecieć ze wszystkimi wyłapanymi przeze mnie nielogicznościami chronologicznie, mniej więcej w takiej kolejności, w jakiej pojawiały się na ekranie.
Nie zgadzasz się z którymś z punktów? Powiedz mi o tym w komentarzu!
OK, lecim!
Pracownik Weyland - Yutani 1: John, patrz, co znaleźliśmy! Na tym da się zarobić miliony! Biegiem, do środka!
Pracownik
W - Y 2: Hola, hola, Brian, mam lepszy pomysł! Wróćmy do bazy, złóżmy
raport szefom, a oni niech wyślą tutaj naszego agenta, najlepiej
androida, na statku, którego załogę będzie stanowić, powiedzmy, sześciu
cywilów i jeden kot, niech przylecą tu niby przypadkiem, a nasz szpieg
niech wykończy swoich kolegów i sprowadzi nam obcego... bo pewnie jest
tam jakiś obcy, to w końcu statek kosmiczny, no i film się tak nazywa...
P W-Y 1: John... ale po co to wszystko? Przecież jesteśmy tu, na miejscu, nie lepiej od razu...
P W-Y 2: Zamknij się, Brian, wracamy do domu! Nie zrozumiałeś mojego planu, to milcz!
2. Kwestia rozkazu, nakazującego zabezpieczenie Obcego (słynne "Załoga się nie liczy!") to też ciekawa
sprawa. Rozkaz nie przyszedł w trakcie filmu (w kosmosie zresztą
taka szybka komunikacja jest raczej utrudniona), lecz musiał być wgrany
do pamięci Nostromo już na początku podróży. O ile można
jeszcze uznać, że z wgraniem nie było problemu, to pojawiają się inne problemy. Mianowicie - rozkaz daje do myślenia i wynika z niego,
że Firma wiedziała o istnieniu Obcego zanim ten jeszcze wykluł
się z Kane'a. Skąd o tym wiedziała, skoro nigdy nie była na
planecie? A skoro wiedziała, to dlaczego sama wcześniej
nie przyleciała na Acheron i nie zabrała stamtąd jaj?
A jeżeli była na LV ileś tam, to czemu od razu nie zajęła się sprawą Aliena? Czemu cała ta akcja z wykorzystaniem Nostromo miała służyć?
Uwaga, załogo Nostromo! Nie liczycie się! Dziękuję za uwagę.
3. Kolejna kwestia - po co w ogóle
wrzucono ten rozkaz do pamięci kompa? Dla Dallasa, którego Firma chciała się pozbyć? Dla Asha? Ash musiał zostać poinstruowany
wcześniej, jeszcze przed wejściem na pokład Nostromo, więc po co ten rozkaz zostawiać na kompie? Na wypadek,
gdyby zapomniał czy co?
Kapitanie Dallas, chcemy pana zabić. No offence.
4. Załóżmy jednak, że rozkaz
przyszedł W TRAKCIE filmu (co jest raczej niemożliwe, bo szedłby
do Nostromo całe miesiące albo lata; no chyba że w świecie Aliena istnieją szybkiej komunikacji międzygwiezdnej). Dlaczego przybył
niezakodowany? Dlaczego na główny komp statku, do którego WSZYSCY
mają dostęp? To zupełnie bez sensu. "O, chłopaki,
dostałem maila od Firmy, mówią, że nasze żywoty się nie
liczą, mamy tylko Aliena przywlec na Ziemię" "Super!
Ja się na to piszę!" Z drugiej jednak strony teorii
z pojawieniem się rozkazu w trakcie filmu nie da się obronić,
bo przecież Ash już na samym początku naciska na wszystkich,
by lecieli na LV-406, tak więc musiał być poinstruowany wcześniej i... wtopa chyba. Kurza stopa!
Ach, ten Ash, taki z niego szczwany lis, że może sam umieścił ten rozkaz w pamięci kompa, by siać w sercach swoich kolegów strach i zwątpienie? Kto wie! Ze szwarccharakterami nic nigdy nie wiadomo!
5.
Ogółem to z tym rozkazem nic się
kupy nie trzyma, wrócimy do tego też później.
6.
OK, inne sprawy - czy w kosmosie jest
tak mało gwiazd? Wydaje mi się, że na ekranie winno być trochę
więcej tych konstelacji, ale może się czepiam ;)
Np. tutaj... trochę pusty ten kosmos, prawda? ;)
7.
Dobra, załoga leci sobie na planetkę,
ląduje na niej i... statek się psuje! No nie, takim rzęchem w
kosmos? Na dodatek Nostromo o nic nie uderzył, tylko WYLĄDOWAŁ,
a mimo to COŚ MU EKSPLODOWAŁO! Z czego on jest zrobiony, z
tektury, czy co? Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby
próbowali np. wrzucić wsteczny - chyba by go przepołowiło... A może Ash ich uziemił? Tylko po co, skoro i tak nie mieli gdzie zwiać...?
8.
Dobra, nasi dzielni kosmonauci w
składzie Dallas (ten z brodą), Lambert (można odróżnić ją
od Ripley po tym, że histeryzuje) i Kane (ten trzeci, nie jest
ważny, i tak zaraz zginie) idą sobie na przechadzkę po tejże
planecie. W międzyczasie Ripley udaje się rozszyfrować sygnał
nadawany przez obcy statek. Nawiązuje się taka rozmowa:
RIPLEY: Rozszyfrowałam ten sygnał.
ASH: Tak?
RIPLEY: To nie SOS, tylko ostrzeżenie. Idę po Dallasa, Lambert i Kane'a - mogą być w niebezpieczeństwie.
ASH: Po co? Rozminiesz się z nimi. SAMI DOWIEDZĄ SIĘ O TYM NA MIEJSCU.
RIPLEY: OK.
Czy ten dialog nie jest nieco... no, dziwny? W zasadzie chodzi o to, że pół załogi być może jest w niebezpieczeństwie, Ash o tym wie i nie chce zareagować (ze zrozumiałych względów), ale Ripley też nie ma zamiaru ruszyć tyłka, uspokojona tym, że przecież ZARAZ SAMI SIĘ ZORIENTUJĄ. Można by ten dialog przedstawić tak, wcale nie wykrzywiając jego sensu:
ASH: Po co chcesz tam iść? Jak ich wszystkich szlag trafi, to sami się zorientują, że jest tam niebezpiecznie. Nie ma sensu interweniować.
RIPLEY: Ash, jaki ty jesteś mądry! Masz
rację! Przecież jak ich coś pozabija, to będą wiedzieć, że
było tam niebezpiecznie!
ASH: No ba!
Moim skromnym zdaniem jest to najgłupszy dialog w całym filmie i nie wiem, w jaki sposób można by wyjaśnić, o co w nim biega. O ile argument, że wrócą, zanim Ripley zdąży do nich dotrzeć, jest do przełknięcia, to nie zapominajmy, że ich życie było zagrożone, więc machnięcie na to ręką i powiedzenie "ok" nie załatwiało sprawy.
ASH: No ba!
...
Moim skromnym zdaniem jest to najgłupszy dialog w całym filmie i nie wiem, w jaki sposób można by wyjaśnić, o co w nim biega. O ile argument, że wrócą, zanim Ripley zdąży do nich dotrzeć, jest do przełknięcia, to nie zapominajmy, że ich życie było zagrożone, więc machnięcie na to ręką i powiedzenie "ok" nie załatwiało sprawy.
9.
Kane złazi do komory z jajcami i,
pokraka, ześlizguje się do "żłobka" (nota bene nie
wiem, na czym się poślizgnął, ogółem wyglądało to
dość sztucznie). OK, po tej scenie wnoszę, że jest fajtłapą.
Ale po tym, co robi dalej, wnoszę, że jest matołem. Dobra, można
się ześlizgnąć między jaja, ale żeby pchać gębę do
otwierającego się, obcego organizmu, potencjalnie niebezpiecznej
istoty... no nie, brak mi słów. Brawo, Kane, zabiłeś się na
własne życzenie!
10.
Dalej jest całkiem ciekawie. Dallas
chce pomóc Kane'owi, nie zważając na życie Ripley, Asha,
Parkera i Bretta (no dobra, załóżmy, że taki uczuciowy z niego
gość), Ripley zachowuje się mądrze i nie chce ich wpuścić,
Ash robi sobie jaja, ogółem jest ciekawie. Film stawia się nieco
do pionu...
11.
Nie na długo jednak! Mordołap znika z
twarzy Kane'a. Co robi nieustraszony kapitan Dallas? Bierze Ripley
i Asha i włazi z nimi do izolatki. Przypomnijmy, że wchodzą nieuzbrojeni do pomieszczenia, gdzie grasuje stwór, który
przykleił się Kane'owi do twarzyczki, przebijając jego hełmofon i
który sika kwasem naokoło, a nasi herosi idą sobie na
jego poszukiwania beztrosko, bez żadnej broni. Brawo, Dallas!
12.
W międzyczasie Ripley rzuca straszne
suchary w trakcie rozmów z kolegami i zaczyna sprawiać wrażenie
idiotki, która zdobyła posadę na Nostromo tylko dlatego, że
przespała się z Dallasem. A może to prawda?
13.
Najpierw wszyscy gadają o umieszczeniu
Kane'a w izolatce lub zamrożeniu go (dobry pomysł!), potem
jednak zapomnieli o tej sprawie i pozwalają mu hasać po
całym statku, nie przejmując się tym, że załoga obcego
pojazdu została przetrzebiona, a Pilot wysyłał sygnały
ostrzegawcze. Wydaje mi się, że nie trzeba być
geniuszem, by powiązać sygnał ostrzegawczy z mordołapem
i wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski... Ale niestety, nasi
bohaterowie chyba są opóźnieni w rozwoju, tak więc chwilę później
mamy słynną scenę na stołówce i kilka scen, gdy w końcu ktoś
zaczyna myśleć (Brett konstruuje wykrywacze ruchu i elektryczne
pastuchy, Dallas każe znaleźć stwora, lecz nie idzie drogą
Freda ze Scooby-Doo i głupawych nastolatków z teen slasherów i
nie mówi "Rozdzielmy się! W pojedynkę łatwiej będziemy
ginąć!", lecz dzieli załogę na dwie grupy).
14.
15. W międzyczasie ginie Brett, a Ripley i Parker mówią o jego śmierci tak, jakby widzieli ją na
własne oczy (a przypomnijmy, że posłali Bretta samego na
poszukiwanie rudego kocura - najpewniej chcieli zwierza jeszcze
podręczyć - i nie szli za nim). Można więc łatwo wywnioskować
z tego, że nasi herosi muszą mieć supersłuch, by usłyszeć krzyk
Bretta, gdy dzieli ich od niego co najmniej kilkanaście zamkniętych
pomieszczeń, a dodatkowo posiadają albo superszybkość
albo zdolność teleportacji, skoro zdążyli znaleźć się na
miejscu na tyle prędko, by pooglądać sobie, jak Alien obejmuje
Bretta i wieje do tunelu wentylacyjnego.
Biedny Brett, tak marnie skończył. A jedyne, czego w życiu pragnął, to uczciwa zapłata za robotę i zimny prysznic...
16.
Oj, tunele wentylacyjne to zupełnie
inna kwestia. W prawdziwym życiu tunele są tak szerokie, że
komfortowo może się przez nie przeciskać tylko chomik. W
świecie Obcego twórca statku zaprojektował je z myślą o
wygodzie i dobrym samopoczuciu ludzi i dwumetrowych Alienów. Brawo!
17.
W międzyczasie Parker konstruuje
miotacze ognia. Brawo. Szkoda, że nie zrobił tego wcześniej
(zastanawia mnie też sposób produkcji tych wszystkich cudeniek
na pokładzie Nostromo - widać mają dobry warsztat).
18.
Dlaczego komputer pokładowy wygląda
jak choinka? ;)
19.
Co to za pytania "Jakie mamy
szanse?", "Jak go zabić?" Czy Nostromo posiada
sztuczną inteligencję, by odpowiadać na takie pytania? A
jeżeli tak, to czemu sama nie przydusiła Aliena drzwiami albo chociaż nie powiedziała ludziom, gdzie maszkara się kryje? O co
tu biega?
20.
Dallas postanawia w międzyczasie wziąć
sprawy w swoje ręce i pozamykać wszystkie grodzie tuneli
wentylacyjnych, a potem wywalić Aliena w przestrzeń kosmiczną.
Zastanawia mnie jednak, czemu robi to ręcznie, zamiast zlecić
obdarzonej AI Matce, żeby pozamykała wszystkie grodzie? I w jaki
sposób chce wywalić Aliena w przestrzeń? Trochę nie ogarniam
tego planu. Nie ogarniam również jego realizacji. Dallas zostawia
całą załogę gdzieś na czatach, podczas gdy sam przeciska
się przez tunele wentylacyjne. Dlaczego sam? Nie chce narażać
załogi? Ale ginąc, naraża ją jeszcze bardziej! A nie musiałby
wcale ginąć, gdyby wziął ze sobą np. Parkera. Szli by wtedy w
taki sposób, że jeden ubezpieczałby tyły drugiego. A nawet
gdyby obcy zdołał zaskoczyć i załatwić jednego z nich, to
drugi mógłby go w tym czasie spopielić. Niestety, nikt z nich
na to nie wpadł i stwór łatwo wykończył kapitana.
21.
Po spektakularnym fiasku tego jakże
spektakularnego planu wszyscy chcą go kontynuować w
niezmienionej formie. WTF?
22.
Lambert podaje jedyne sensowne
rozwiązanie - uciekamy kapsułą ratunkową! Ale hola, hola!
Kapsuła została zrobiona dla trójki wybrańców, nie zaś dla
siedmioosobowej załogi! Tak więc w sytuacji zagrożenia cała
załoga robi "Ma - ry - na - rzyk!" i wybiera
spośród siebie frajerów, co zostaną na pokładzie płonącego statku. Widzę, że konstruktor pomyślał o
wszystkim!
23.
Kwestia rozkazu po raz kolejny: Ripley
wchodzi do komputera Matki i bez problemu natrafia nań.
Więcej - komputer jej go niemalże wciska (a Dallasowi nie
wcisnął)! No i znowu powraca kwestia ogólnej dostępności
tegoż dokumentu - każdy może sobie wpaść do kabiny, przeglądnąć
go, pośmiać się ("Hej, chłopaki, wydali na nas
wyrok śmierci! Ale jaja, ale jaja!"). Wydaje mi się, że
scenarzysta chciał jakoś wyjaśnić widzom, dlaczego Ash
zdradził, dla kogo pracuje, że chce złapać Aliena... ogółem
jakoś wprowadzić ten wątek. Rozumiem to. Ale dlaczego w tak
kretyński sposób? W pliku niby adresowanym do Asha (jak już
pisałem, po co mu to wysłali?), a w
ogóle niezaszyfrowanym? Może ci z Firmy nie lubili Asha i
chcieli, żeby reszta załogi go zlinczowała? Można było ten
wątek poprowadzić o wiele lepiej, mianowicie po tym, jak już ostatni załoganci Nostromo pobili Asha, mogli z niego wyciągnąć wszystkie
informacje - i nie trzeba by było wtedy uciekać się do dziwacznych maili. Inna sprawa, że Ash mógłby wtedy nie
mieć powodu, żeby się demaskować, ale z drugiej strony - i na
to by się sposób raczej znalazł. Trzeba by tylko ruszyć głową.
24.
Dlaczego Ash nagle zaczął mlecznie
się pocić?
25.
Ash nawija to samo, co było w
rozkazie, ogółem mówi też o tym, że Firma wiedziała od
bardzo dawna o istnieniu Aliena, czym wbija kolejny gwóźdź do
logicznej trumny filmu.
26.
Miło, że wszyscy chcą ratować kota.
27.
Po co w ogóle ten mechanizm
autodestrukcji na statku? Pomijając już to, że sam pomysł z samozniszczeniem jest dość dziwny (po co coś takiego na statku przemysłowym?), to w drugiej części sagi okazuje się, że Firma nie chce, by wysadzać ich stateczki. To po co
dali taką możliwość? I dlaczego ten mechanizm
jest niesprawny (włączysz i już nie wyłączysz)?
28.
Podczas eksplozji Nostromo w kosmosie
ładnie roznosi się dźwięk.
29.
Ostatnie starcie Ripley-Obcy. Ripley
wchodzi do kosmo-ubrania, żeby wywalić monstrum w przestrzeń.
Dlaczego jednak podczas tych zabiegów nie patrzy na Obcego, który
może łatwo ją rozwalić, tylko gdzieś w bok? A potem się
dziwi, że pyszczek Aliena pojawia się tuż przy jej twarzy...
I napisy końcowe. Ładne.
Ostro? Może i racja, może i NIECO za ostro potraktowałem ten film, ale moim celem nie było wylanie wiadra pomyj na głowę biednych autorów, lecz pewnego rodzaju odbrązowienie mitu, któremu na imię "Obcy: Ósmy pasażer Nostromo - horror wszechczasów, film bez wad!" Jasne, zaznaczałem to wielokrotnie - ja naprawdę lubię ten film i zawsze z przyjemnością go oglądam, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że podchodzi się do niego obecnie nieco bezrefleksyjnie. OK, to bardzo, bardzo dobry obraz - ale czy arcydzieło? Nie. Gdyby nie maszkara Gigera, bardzo dobra reżyseria, umiejętne budowanie klimatu przez Scotta i znakomita gra aktorska, cóż... to mogłaby być klapa. To te elementy odciągają naszą uwagę od niedostatków scenariusza i sprawiają, że historia tak naprawdę przeciętna (ile razy widzieliśmy ten sam schemat, z maszkarą wyrzynającą grupkę ludzi na zamkniętej przestrzeni?) staje się czymś więcej, czymś porywającym. I to jest moim zdaniem najlepsza konkluzja tego posta. Czasem nie najważniejsza jest treść, lecz jej przedstawienie. Jasne, nie mogę już oglądać Obcego, nie zauważając dziwactw, które Wam tutaj wypisałem, ale nie zmienia to faktu, że ogląda mi się go ciągle znakomicie. Szkoda jednak, że scenariusza trochę nie poprawiono, byłoby to dla mnie ciągle dzieło wybitne, a teraz, gdy zastanowiłem się nad fabułą, jest "jedynie" bardzo dobre. No cóż...
PS. Tym razem zdjęcia pochodzą również z:
http://avp.wikia.com/wiki/
http://polakwkazachstanie.files.wordpress.com/
http://media.theiapolis.com/
http://socialproblemsucd.wikispaces.com/
http://media.tumblr.com/
PS. Tym razem zdjęcia pochodzą również z:
http://avp.wikia.com/wiki/
http://polakwkazachstanie.files.wordpress.com/
http://media.theiapolis.com/
http://socialproblemsucd.wikispaces.com/
http://media.tumblr.com/
Wujek Staszek radzi: Nie chowaj kotów po szafach, jeżeli nie chcesz, by wyskoczyły na Ciebie w najmniej spodziewanym momencie i przyprawiły Cię o zawał serca. Lepiej pakuj je do lodówki. Przy odrobinie szczęścia pozbędziesz się wiecznie głodnego lenia, a w zamian otrzymasz piękną lodową statuę!
Fajny i zabawny esej. Jak stwierdziłeś w końcu firma wiedziała o obcych. Pomyślałem, że ci z firmy chcieli, by alieny przyleciały do nich w dobrym zdrowiu. Zawsze lepiej poświęcić zwykłych roboli. A statek chyba miał auto pilota. Więc aliena wystarczyło już tylko przemycić przez odprawę.
OdpowiedzUsuńSerdeczne dzięki za miłe słowa! Jeśli chodzi o Aliena...
UsuńWydaje mi się, że firma - gdyby wysłała doświadczony zespół specjalistów - mogłaby spokojnie podiwanić same jaja, nie ryzykując wyklucia się dorosłych Alienów. Pod takim oczywiście warunkiem, że nikt nie pchałby gęby do jaj. ;)
Pozdrawiam!
Ale po co narażać drogich najemników, jak jest niechciana załoga ułomów firmy.
UsuńAle przez ten czas, jak się patyczkowali, ktoś im mógł sprzątnąć ładunek sprzed nosa ;) Poza tym, korzystając z "usług" nieświadomych niczego cywilów, narażali się na różne nieprzewidziane komplikacje (a nawet utratę cennego ładunku) - np. że ktoś wysadzi ich statek w powietrze. ;)
UsuńMieli Asha. Zresztą ten interes to wielkie ryzyko. Może mieli wszyscy zginąć, aby misja przeszła w cisz. Ash auto pilota guzik naciska. I po kłopotach.
UsuńMieli, ale sami go zdemaskowali, bawiąc się w "tajne" rozkazy, skierowane do Asha, a do których każdy miał dostęp. Zresztą Ash jako tajny agent też był marny, bowiem poza wpuszczeniem zainfekowanego Kane'a na statek, nic nie zrobił. No i ciągle ryzykowali, że ktoś po prostu zastrzeli Aliena (na tym statku urządzenia - takie jak wykrywacze ruchu i miotacze ognia - konstruowało się na poczekaniu, gnata Parker też by pewnie wyczarował ;) ). Chyba że wiedzieli, iż Alien broczy kwasem... Ale skąd by o tym wiedzieli? Zetknęli się kiedyś z Alienami? Jeśli tak, to dlaczego nie byli lepiej przygotowani? I dlaczego Ash sprawiał wrażenie całkowicie zagubionego i niewiele wiedział o obcej formie życia, z którą się zetknął?
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń(Aby nie było - nie ocenzurowałem wypowiedzi Deusza, lecz przypadkiem zrobił mu się dubel, więc wyrzuciłem bliźniaczego posta ;) Nie obawiajcie się! Tu nie ma cenzury! :P No chyba że będziecie kląć jak szewcy :P )
UsuńArtykuł interesujący :)
OdpowiedzUsuńDuma i poczucie własnej wartości nakazuje mi jednak zwrócić autorowi uwagę. Nie ma w tym nic dziwnego, że Leon Zawodowiec gromi wszystkich wokół i nawet się nie zasapie! Wszak Leony mają to we krwi, jak Chuck Norris :P Główny bohater filmu jedynie z grzeczności nie wyszedł cało z ostatniej sceny, taki był!
Z poważaniem
Mgr Leonek Zawodowczyk ;)
No tak, oczywiście, Leony wyjątkowymi stworzeniami są! ;) I więcej, Leon wręcz chce zginąć w finale! Kto nie wierzy, niech spojrzy na twarz Reno, gdy Oldman się za nim skrada - on WIE, że zaraz dostanie kulkę i się na to godzi, no bo... ale o tym może kiedy indziej ;) W każdym razie - gdyby chciał, to by pół LA rozwalił i nikt by mu nic nie zrobił, bo wszakże to Zawodowiec ;)
UsuńPozdrowienia, Leonku ;)